piątek, 21 grudnia 2012

Waniliowe śnieżynki


Gdy byłam małą dziewczynką, godzinami siedziałam w kuchni z mamą. Ja rysowałam albo układałam klocki lego, a ona szyła. Sukienki, spódnice, spodnie - wszystko spod igły. Ale biblia wszystkich krawcowych-amatorek tamtych czasów, czyli magazyn Burda, dla mnie zawsze skrywał wiele innych sekretów. Kiedyś, przed świętami, w Burdzie pojawiły się przepisy na ciasteczka i pralinki. Pamiętam jak dziś, gdy namawiałam mamę do wypróbowania tych przepisów. Były ciasteczka z szafranem, wyglądające jak słońce, były migdałowe, ale i waniliowe śnieżynki. Od wtedy, co roku piekę waniliowe śnieżynki, które skradły serca wszystkich, których nimi częstowałam. Pora na Was :)

Składniki
  • 250g mąki ziemniaczanej
  • 120g mąki pszennej
  • 100g cukru pudru
  • 200g prawdziwego masła
  • opakowanie cukru waniliowego lub łyżeczka ekstraktu


1. Wszystkie suche składniki wsypać do miski, dołożyć do tego zimne masło - może być z lodówki pokrojone w kostkę lub z zamrażarki starte na grubych oczkach tarki. Siekamy nożem, aż ciasto praktycznie się połączy. Jeśli trzeba, krotko wyrabiamy ręką.

2. Gotową masę dzielimy na kilka części - z każdej części formujemy wałeczek i układamy na deseczce lub w podłużnym plastikowym pojemniku. Wszystkie kawałki formujemy w wałeczki w ten sam sposób (nie muszą być wyjątkowo kształtne, chodzi tylko o schłodzenie ich w lodówce). Chłodzimy przez 40 minut. 

3. Wyjmujemy po jednym wałeczku i kroimy go na plastry o grubości około 0.5 cm. Z każdego plasterka formujemy kuleczkę. Ma być mniej więcej średnicy 1,5 cm. Oczywiście mogą być trochę mniejsze, odrobinę większe, ale nie za bardzo, bo inaczej nierówno się upieką. Kulki układamy obok siebie, z niewielkimi odstępami na blasze wyłożonej papierem do pieczenia.

Pieczemy około 25 minut w 165 topniach. Ciasteczka trochę zmienią kształt w pieczeniu, ale ciasto nie może być zbyt miękkie lub tłuste, bo się rozpłyną. Z tej proporcji powinny wyjść just perfect :)

Ciasteczka po upieczeniu mają mieć jasny, kremowy odcień. Nie mają być brązowe. Są kruche, więc delikatnie wyjmujemy je z blachy. Posypujemy odrobiną pudru i można zajadać :)

czwartek, 20 grudnia 2012

Krupnik

Dzielimy się na tych, którzy krupnik kochają i tych, którzy go nie znoszą - kojarzy im się z nielubianą zupą z dzieciństwa. Dla mnie krupnik to jedna z najpyszniejszych zup. Dla mnie najlepsza rzecz na zimowe dni. Zastępuje drugie danie, bo zawiera dużo delikatnego mięsa i sporo warzyw. A do tego łagodzi żołądek, bo jest kleisty i delikatny. 

Krupnik na wołowinie

500 g wołowiny
włoszczyzna (półtora marchewki, korzeń pietruszki, seler, por)
4 ziemniaki
8 łyżek kaszy jęczmiennej
pieprz w ziarenkach
liść laurowy
ziele angielskie
sól
pieprz mielony

Mięso na zupę może być dobrane według zawartości lodówki, zamrażarki albo upodobań. U mnie tym razem był rostbef, ale dobrze jest też gotować zupę na mięsie z kostką. Im gorsze problemy z układem pokarmowym, tym chudsze mięso. Prawdą jest, że tłuszcz, sól i cukier to nośniki smaku, ale niestety - musimy je dozować z umiarem, by potem godzinami nie cierpieć. 

Najpierw dość długo gotujemy mięso w wodzie (około 2 litrów). Gdy woda się zagotuje, dodajemy kaszę (wcześniej przepłukaną wodą). Potem kroimy warzywa w dość dużą kostkę i dokładamy je do mięsa razem zielem, liściem laurowym i pieprzem, bez ziemniaków. W międzyczasie zdejmujemy szumowiny z gotowania mięsa. Po 1,5 godziny gotowania sprawdzamy miękkość mięsa. Jeśli jest już miękkie, wyjmujemy je, do zupy wkładamy ziemniaki. Mięso kroimy w dużą kostkę i wkładamy z powrotem do zupy. 
Zupa powinna już być pyszna. Dodajemy do niej sól i pieprz, do smaku. 

To zupa w stu procentach bez glutaminianu sodu. Ja już przekonałam się, że bez kucharka i vegety można spokojnie gotować. To tylko przyzwyczajenie naszego mózgu i kubków smakowych do uzależniającej subtancji. Wystarczy uwierzyć, dodać soli, a z czasem dodawać jej troszkę mniej. Smak jak się patrzy!

piątek, 26 października 2012

Zapiekanka z cukinii Jamiego


Po ostatniej wizycie w księgarni, do domu wróciłam obładowana - "Ekonomia gastronomia", "Słodkie życie w Paryżu" i "Kulinarne wyprawy Jamiego". Próbuję wszystkiego, co mi się podoba po kolei z każdej z nich.
Dziś zapiekanka z cukinii - wspaniałe wegetariańskie danie - idealne dla wszystkich z IBS. Zdrowe, pyszne, lekkie.

U mnie porcja dla dwóch osób z dokładką. Zrobiłam ją z jednej dużej cukinii.

6-8 porcji:
2 łyżki oliwy
3 cebule, obrane i pokrojone w cienkie plasterki
180 g opłukanego ryżu
7 średnich cukinii, pokroić w cienkie plasterki
500 ml gorącego bulionu
4 czubate łyżki naturalnego jogurtu / gęstej śmietany
150 g startego sera lub mozzarelli
sól, pieprz, oliwa

Rozgrzewamy piekarnik do 190 st. W między czasie rozgrzewamy oliwę na patelni, wrzucamy na nią cebulę i po chwili dolewamy trochę wody. Gdy cebula się zeszkli i zmięknie, wrzucamy na nią ryż i cukinię. Dolewamy bulion i dusimy 5 minut. Zdejmujemy z ognia, dodajemy jogurt, 2/3 sera i przyprawy. Mieszamy dokładnie.
Wykładamy do natłuszczonej formy, np. brytfanki. Rozkładamy tak, by cukinia była na wierzchu. Posypujemy resztą sera i pieczemy przez 40 minut.
Jest super :)

Jamie poleca podawać ją do grillowanego mięsa lub ryby z sałatką. Dla mnie to pełne danie na lunch w środku tygodnia.




sobota, 29 września 2012

Cukinia po meksykańsku

Jesienią na straganach z warzywami jest tak wiele pyszności, że nie wiadomo, co gotować najpierw, dynię, cukinię, papryki... wybór jest niemalże nieskończony. Najlepiej - wszystko po kolei.
Na lekki obiad, który nie przysporzy nam żadnych problemów żołądkowych, a dostarczy wiele smaku i mnóstwo witamin, polecam cukinię po meksykańsku. Przepis zaczerpnięty ze "Smaku życia" Agnieszki Maciąg.


Składniki:
3 duże pomidory
2 młode spore cukinie lub 6 małych
1 czerwona papryka
1 żółta papryka
2 ząbki czosnku
2 suszone papryczki chili
1 cebula
2 łyżki oliwy z oliwek
0,5 szklanki posiekanych liści bazylii
1 łyżeczka cukru trzcinowego
sól
świeżo mielony czarny pieprz
Żeby to danie naprawdę nie szkodziło, przepis dla IBS-ów trzeba trochę zmodyfikować. Ja rezygnuję z papryczki chili, cebuli i czosnku. Wiem, że wszystkie te składniki sprawiają, że danie ma wyjątkowy aromat. Niestety, dla mnie są tylko źródłem bólu żołądka, więc.... z bólem rezygnuję! Ostatnio dowiedziałam się też, że jedno z moich ulubionych ziół, bazylia, bardzo wzmaga produkcję kwasu żołądkowego. Więc teoretycznie też powinnam z niego zrezygnować. Nie rezygnuję, myślę, że to mały grzech.

1. Najpierw parzymy pomidory i obieramy je ze skórki. Kroimy w kostkę. Cukinię myjemy i bez obierania kroimy w kostkę. Paprykę myjemy, usuwamy nasiona i kroimy w kostkę.
2. Na rozgrzaną na patelni oliwę dodajemy paprykę. Gdy papryka jest już prawie gotowa, dodajemy cukinię, a na koniec pomidory. Dusimy bardzo krótko, wszystkie warzywa szybko będą miękkie. Na koniec dodajemy cukier, sól i bazylię.

Podajemy z kuskusem lub z ryżem. Coś pysznego, a do tego wegetariańskie. Naprawdę poprawi humor w słotny dzień :)

niedziela, 2 września 2012

Muffiny na koniec lata

Pod koniec lata wszystkie owoce przyniesione z ogrodu lub z targu wywołują uśmiech na twarzy. Jest jeszcze trochę malin, pojawia się polski winogron, pomidory są lepsze niż w jakimkolwiek innym miesiącu. Z ostatnich zakupów przyniosłam też koszyczek pięknych czerwonych porzeczek - soczystych, słodkich i kwaśnych jednocześnie, po prostu pysznych. Bardzo letnich.
Kiedy zostaje mi trochę bananów, ich skórka robi się ciemniejsza, a same banany są zbyt dojrzałe, wiadomo, co będzie na deser - babeczki bananowe, robione na bazie bananów, oleju i białej czekolady. Ale skoro mamy koniec lata, postanowiłam zmodyfikować przepis i zamiast przesłodkich babeczek, upiec muffinki bardziej letnie, z czerwoną porzeczką.

Składniki:
3-4 bardzo dojrzałe banany
125 ml oleju słonecznikowego
2 jajka
125 g mąki pszennej
125 g mąki kukurydzianej
90 g drobnego cukru i łyżka cukru demerara
1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
1 łyżeczka proszku do pieczenia
pół koszyczka porzeczek


1. Babeczki robi się niezwykle szybko, więc najpierw włączamy piekarnik i rozgrzewamy do 
200 st. C. Foremki do babeczek wykładamy papilotkami, ewentualnie smarujemy odrobiną tłuszczu i wysypujemy bułką tartą. Silikonowych foremek nie trzeba ani smarować, ani posypywać, ani wypełniać papilotkami.

2. Banany rozgniatamy tłuczkiem do ziemniaków lub widelcem. Do osobnej miski wlewamy olej, dodajemy jajka i ubijamy trzepaczką.
3. Do dużej miski wsypujemy: mąkę, cukier, sodę i proszek. Mieszamy. Dodajemy mus bananowy i mieszankę oleju i jajek.
4. Porzeczki płuczemy i zdejmujemy z gałązek. Dodajemy do dobrze wymieszanej masy i lekko mieszamy, aby były rozłożone równomiernie. Do każdej papilotki/foremki nakładamy około 2 łyżki ciasta. Można nakładać prawie do pełna, wtedy babeczki pięknie wyrosną. To, że dobrze wyrastają to zasługa połączenia sody i proszku. Natychmiast po wyłożeniu ciasta, foremki wkładamy do piekarnika. 
5. Pieczemy około 25 minut. 

Dla mnie to świetny deser - nie są tłuste, nie zawierają kremu, który dla osób z IBS jest prawdziwym zabójstwem. To deser bez surowych owoców, nie za słodki. Babeczki są sycące i zdrowe, w końcu robione z owoców i z owocami. Porzeczki to właściwie świetny dodatek - dzięki nim jest równowaga między smakiem słodkim i kwaśnym w babeczkach, a ich pestki świetnie się rozgryza. Po prostu bomba ;)








niedziela, 26 sierpnia 2012

Potage Célestine

Potage Célestine, czyli krem z selera i porów to typowa zupa z kuchni francuskiej. Ten przepis pochodzi z "Mastering the Art of French Cooking" autorstwa Julii Child i Simone Beck (o której bardzo często kompletnie się zapomina). Dla mnie zupełna nowość, wielka odmiana dla podniebienia i zupełna niespodzianka pod względem smaku i aromatu!
Znudzona kremem z pomidorów i z dynii, postanowiłam poszukać inspiracji u Julii Child. Końcówka tego lata i jesień upłyną u mnie zdecydowanie pod znakiem kuchni francuskiej. 
Przepis przetłumaczony przeze mnie z oryginału, nic dodać, nic ująć :)



Potage Célestine
Krem z selera, na bazie ziemniaków, porów i ryżu
To zupa z porów i ziemniaków z nutką selera, dobra zarówno na gorąco, jak i na zimno.
Na 6 porcji
I.                    Por i seler
Białe części 2 średniej wielkości porów, pokrojone w krążki; lub 2 duże cebule, poszatkowane
6 dużych łodyg celera, pocięte w kawałki
¼ łyżeczki soli
40 g masła
Duży rondel z grubym dnem, z pokrywką
750 ml lekkiego bulionu z kurczaka,
85 g białego ryżu
Gotuj na wolnym ogniu warzywa z solą i masłem pod przykryciem, aż warzywa zmiękną, około 10 minut. Uważaj, żeby warzywa się nie przypaliły. Dodaj bulion, zagotuj, dosyp ryż, zamieszaj i gotuj powoli bez przykrycia przez 25 minut.
II.                  Ziemniaki
3 lub 4 ziemniaki średniej wielkości, obrane i pokrojone w kostkę.
mniej niż 0,5 l wody
 ½ łyżeczki soli
Drugi duży rondel z grubym dnem.
Tłuczek do ziemniaków lub blender
mniej niż 0,5 l mleka, podgrzanego w małym garnku
Trzepaczka i drewniana łyżka

W międzyczasie, ugotuj ziemniaki w osolonej wodzie. Gdy ziemniaki będą miękkie, przelej wodę, w której się gotowały do rondla z porem i selerem. Jeśli używasz tłuczka, utłucz ziemniaki, przełóż z powrotem do garnka i dodaj do nich mleko, aż wszystko utworzy kremowe puree. Jeśli korzystasz z blendera, zmiksuj ziemniaki z odrobiną mleka, przełóż do rondka i trzepaczką połącz z resztą mleka.
III.                Wykończenie zupy; masełko ziołowe i grzanki
1/8 łyżeczka cukru (by podkreślić smak)
sól i biały pieprz
Zmiksuj mieszankę porowo-selerową wraz z płynem i połącz z puree ziemniaczanym. Dobrze wymieszaj trzepaczką i zagotuj; dodaj cukier i przyprawy do smaku.
Odstaw na bok bez przykrycia.
80-100 g miękkiego masła
3 łyżki trybuli ogrodowej lub estragonu; lub utarta świeża pietruszka i ¼ łyżeczki suszonego estragonu
Podgrzana waza; miseczki do zupy lub bulionówki
Grzanki

Podgrzej zupę przed podaniem. Połącz masło z ziołami i wysmaruj nim wnętrze wazy lub nałóż po troszkę do każdej miseczki lub bulionówki. Przelej gorącą zupę na masełko ziołowe, wierzch posyp grzankami. Podawaj gorące.


To Julia Child, więc żaden komentarz nie jest potrzebny. Ale mimo wszystko: połączenie puree z ziemniaków i delikatnie rozdrobnionego ryżu? Dla mnie zupełna nowość i coś... wspaniałego!


sobota, 11 sierpnia 2012

Nadziewane patisony


Patison to zupełnie owe odkrycie w moim domu. Warzywo, które kiedyś tylko śmieszyło swoją nazwą, dziś zachwyca. Samo w sobie jest bardzo intrygujące. Wygląda jak niezwykła dynia, kształtna, z wystającyi brzegami, w pięknym pistacjowym kolorze.
Bardzo wygodnie jest przyjechać do rodzinnego domu, już w drodze cieszyć się nadchodzącą rodzinną atmosferą, a na stole zastać nie tylko pięknie pachnący obiad, ale do tego kulinarne odkrycie. Tak właśnie było w tym roku, kiedy wróciłam w rodzinne strony.
Patisony, które widać poniżej to swojskie, ogródkowe plony. Są różnej wielkości, a co jeden, to ładniejszy. U nas są całe kosze, więc przerabiamy je na różne sposoby, ale najbardziej efektowne są chyba zapiekane, nadziewane patisony. Niezwykły smak. Polecam każdemu, zwłaszcza tym z IBS, którym wolno jest gotowane warzywa (a raczej tylko gotowane warzywa) bo to bomba warzywna, pełna witamin, kolorów i smaku.


Przepis na nadzienie moja mama wypożyczyła ze strony Palce Lizać. Składniki są odrobinę zmodyfikowane:


3 średniej wielkości patisony

Nadzienie:
1 czerwona
1 żółta papryka
pół puszki czerwonej fasoli
1 cebula
2 świeże pomidory
sól, pieprz,
oliwa
2 łyżeczki świeżego koperku


1. Najpierw trzeba odkroić czubki patisonów i wzdłuż nacięcia wydrążyć miąższ. Pestki wyrzucamy, a resztę tego, co zostanie wydrążone odkładamy na bok.

2. Cebulę kroimy drobno. Paprykę kroimy w kostkę. Dodajemy posiekany miąższ. Doprawiamy solą, pieprzem. Pomidory należy sparzyć, obrać ze skórki i pokroić w kostkę. Wszystkie składniki smażymy na dużej, głębokiej patelni lub w woku. Dodajemy odsączoną fasolę i mieszamy.

3. Oczyszczone patisony solimy i pieprzymy w środku. Napełniamy farszem po brzegi (a nawet z lekkim czubkiem). Wkładamy do naczynia żaroodpornego i zapiekamy około 30 minut. Przy dotknięciu patison ma się wydawać miękki, ale nie rozgotowany.
4. Przyrządzamy lekki sos pomidorowy do podania z patisonami. Na patelni podsmażamy odrobinę cebulki. Do tego dokładamy obrane i pokrojone w kostkę pomidory (dwa lub trzy). Porządnie smażymy do miękkości. Miksujemy blenderem i nakładamy na talerz obok patisona do dekoracji.



Wszystkim gościom powinna opaść szczęka ;) ale tylko na chwilę, bo zaraz zabiorą się za dokładkę ;)


Przed pieczeniem









Po pieczeniu







czwartek, 9 sierpnia 2012

Tarta jeżynowa

Jeżyny zawsze były dla mnie owocami niedostępnymi, leśnymi, znajdowanymi tylko przypadkiem. Przy okazji letnich wycieczek rowerowych odkryłam piękne krzaczki jeżyn, gotowe by tylko odciążać je z owoców. Z pełnym koszyczkiem wpadłam do kuchni i już wiedziałam, że jeżyny królować będą na tarcie. 

Spód ciasta to oczywiście krucha tarta. Przepisów jest wiele. Tym razem przepis na dość kleiste ciasto kruche, które lekko spływa z brzegów podczas pieczenia. Ja zwykle robię ciasto dużo mniej tłuste, takie które dość trudno połączyć, ale za to niespływające w ogóle. Oba pyszne. 


2 zółtka 15 dag cukru
2 duże łyżki śmietany gęstej kwaśnej
1/2 kg mąki
250g masła

1. Żółtka lekko rozcieramy z cukrem. Dodajemy dwie duże łyżki gęstej śmietany. Najlepsza jest ta wiejska - moja była tak gęsta, że konsystencją zaczynała przypominać masło, ale wspaniale połączyła składniki ciasta. 
2. Na blacie, desce lub w misce rozsypujemy mąkę. Na nią rozkruszamy masło i nożem, bez dotykania masła rękami, siekamy, siekamy i siekamy, aż mąka i masło się połączą. Potem dodajemy żółtka połączone z cukrem i mieszamy wszystkie składniki. Gotowe. Przekładamy do woreczka przezroczystego i wkładamy do lodówki. 

3. Po godzinie wyjmujemy ciasto z lodówki. Na blacie rozkładamy folię przezroczystą. Na nią wykładamy ciasto pokrojone w plastry. Przykrywamy kolejnym kawałkiem folii i pod tą folią rozwałkowujemy. Gdy ciasto będzie odpowiedniej grubości(mniej więcej 3 mm), zdejmujemy górną warstwę folii i jednym ruchem przekładamy ciasto do foremki. Dolepiamy do brzegów i naprawiamy ewentualne niedociągnięcia. 
Ilość ciasta z przepisu starcza na dwie tarty, resztę ciasta można zamrozić.

4. Tartę pieczemy około 20 minut w 180 stopniach.

W międzyczasie przygotowujemy nadzienie. Ja zdecydowałam się na włoski krem cukierniczy crema pasticcera. Przepis zapożyczyłam od pani G. z tej strony
Składniki:
3 zółtka
4 łyżki cukru
2 czubate łyżki mąki
1/2 l mleka
skórka cytrynowa

Po kolei łączymy składniki. Podgrzewamy mleko. W garnuszku lekko ucieramy żółtka z cukrem. Dodajemy i łączymy mąkę. Powoli dodajemy po odrobinie mleka - gdy masa będzie płynna, dodajemy resztę mleka. Odrobina skórki i gotowe :) Wstawiamy na kuchenkę i gotujemy aż do zgęstnienia i powstania pierwszych bąbelków. Studzimy.

Na wierzch tarty lądują ręcznie przebrane i umyte jeżyny. Delikatnie! Łatwo puszczają sok ;)






wtorek, 12 czerwca 2012

Szparagi, cytryna, drób...

Czerwiec i nadchodzące lato wyczuć można po kilku oznakach, na stoiskach ryneczków coraz więcej truskawek, powoli pojawiają się drogie czereśnie czy maleńkie maliny, ale przede wszystkim - szparagi. Jedno z bardziej eleganckich warzyw, takich ,które sprawiają, że czujemy, jakbyśmy jedli luksus w czystej postaci.

Tym razem szparagi w towarzystwie piersi z kurczaka, młodych, drobnych ziemniaczków i sosu cytrynowego. I to nie szparagi mają być tu dodatkiem, tylko drób i spółka.



Pęczek zielonych szparagów
pierś z kurczaka, świeża
kilogram młodych ziemniaczków
cytryna
śmietana 30%
sól
pieprz

czas przygotowania: 30 minut

1. Kurczaka obieramy, przygotowujemy do gotowania. Nacieramy go mocno solą morską i wkładamy do lodówki na co najmniej pół godziny.
Na pół godziny przed planowanym obiadem wyjmujemy kurczaka, a ziemniaczki dokładnie myjemy w wodzie. Ziemniaczki w całości nacieramy solą i wkładamy do parowaru na 25 minut - można je też zwyczajnie ugotować w wodzie, ale gotowane na parze mają piękny aromat i nie tracą tylu wartości.
2. W międzyczasie kroimy kurczaka w podłużne paski i nacieramy pieprzem wedle uznania. Układamy go na płycie do gotowania w parowarze i odstawiamy na bok. 
3. Cytrynę trzeba mocno "wymasować" pocierając cytryną mocno o blat kuchenny lub deskę. Następnie cytrynę należy sparzyć wrzątkiem. Potem, ścieramy skórkę z całej cytryny i rozkrawamy ją na pół w poprzek.
4. Podgrzewamy śmietankę na patelni. Ilość jest względna - dla mnie to około 200 ml - śmietanka mocno zmniejszy objętość. Dodajemy skórkę z cytryny do śmietanki i pozwalamy jej się zagotować.
5. Na 15 minut przed końcem gotowania do parowaru dokładamy tacę z kurczakiem. Niech się gotuje. Po 10 minutach wyjmujemy tacę z kurczakiem, a do ziemniaczków dokładamy szparagi - 5 minut to dla nich zdecydowanie dość krótko. Szparagi trzeba wcześniej umyć i odciąć lekko zdrewniałe końcówki.
6. Do zredukowanej śmietanki dodajemy kurczaka. Sos powinien być dość gęsty. Jeśli jest za gęsty, dodajemy odrobinę wody lub śmietanki. Do zawartości patelni wciskamy sok z cytryny, może być prawie z całej połówki. Próbujemy, ewentualnie dodajemy soli lub soku z cytryny.
7. Wyłączamy parowar. Ziemniaczki kroimy na połówki i układamy z boku talerza. Obok, na środku kurczak w sosie, na wierzch wzdłuż szparagi. Szparagi wcześniej dobrze ułożyć na innym talerzu, pokropić oliwą i polać sokiem z cytryny. Całość polewamy sosem według uznania :)



Dla mnie - niebo :) Do tego w 100% zdrowe. Wszystko z parowaru, kurczak niesmażony, więc nie zaszkodzi nikomu. Warzywa są delikatne, dobrze ugotowane, ale nie rozgotowane. To danie w pełni zgodnie z dietą Low FODMAP. A do tego, jest naprawdę przepyszne i nadaje się na coś więcej niż zwykły lunch, choć i wtedy dostarczy nam nieziemskich wrażeń :)


środa, 6 czerwca 2012

Nalewka i syrop z kwiatów bzu

Z notatnika mamy:
 




Koniec maja i początek czerwca to pora na bzowe zbiory. 
Bez zrywamy koniecznie w słoneczny dzień, w południe, bardzo ostrożnie, by nie uronić cennych pyłków kwiatowych. 
W domu odcinamy starannie wszystkie zielone części baldachów, bo to one nadają gorzki posmak naszemu syropowi. Nie zrywamy przekwitających kwiatostanów, bo mogą zawierać toksyczne składniki. 

Potrzebujemy na każde 50-70 baldachów 1l wody, 700g cukru, 1 cytrynę i 300g spirytusu. Ja nie dodaję żadnych innych składników, bo nie chcę zepsuć naturalnego smaku i koloru bzu. Uwierzcie,kiedy skosztujecie, sami też docenicie.  
W słoju układamy na przemian kwiatuszki i cytrynę i zalewamy letnim syropem zrobionym z wrzącej wody i cukru, przykrywamy gazą lub papierem i odstawiamy w słoneczne miejsce na 8-10 dni, codziennie potrząsając. Ja jestem typem smakosza i nie mogę sobie odmówić codziennego rytuału próbowania intensywności syropu, kontrolując równocześnie, czy nie zaczyna się fermentacja. W takich okolicznościach skracam leżakowanie, przecedzam przez gęste sito, mieszam ze spirytusem i tak powstaje pyszna i zdrowa nalewka. Odstawiam na trzy tygodnie bez mieszania, potem ponownie zlewam, tak by nie było osadu. 
dzieciom nalewki nie podaję i dla tego przygotowuję tez z części syrop. W tym celu sok po odcedzeniu doprowadzam do wrzenia, potem zamykam w butelkach i odstawiam do przestudzenia odwrócone do góry dnem. Teraz już rodzinne maluszki mają swój syropek na wszelkie okoliczności, który nie wymaga przechowywania w lodówce. 
 
 
Nalewkę i syrop z bzu czarnego stosuję w przeziębieniach i innych chorobach, przy których występuje gorączka. Zimą profilaktycznie, ze smakiem i dla zdrowotności. Ze względu na swoje działanie moczopędne bez zalecany jest jako środek wspomagający leczenie zakażeń dróg moczowych. Nalewka dobrze też robi na migreny i stany osłabienia.

środa, 23 maja 2012

Miód z mniszka


Początek maja, to pięknie kwitnący mniszek lekarski. A jak mniszek, to oczywiście plony na łące i własnoręcznie zrobiony, bez udziału pszczół miodek majowy, czyli miód z kwiatów mniszka lekarskiego.
Taki miód właściwościami doskonale zastępuje miód pszczeli, a smakuje wyśmienicie, pachnie niezwykle i ma wspaniałą, miodowa konsystencję. Działa wzmacniająco i oczyszczająco, wspomaga pracę wątroby, uzupełnia cenne witaminy i minerały. jest skuteczny na bóle gardła, chrypkę i przeziębienie. Jednym słowem CUD-MIÓD.
Wypróbowany od lat sposób mojej mamy: Składniki: - 500 główek kwiatków mniszka lekarskiego zebranych w samo południe w słoneczny majowy dzień na łące z dala od spalin - 1 cała cytryna - 1 kg cukru - 1 l wody
Przygotowanie:
Kwiaty rozłożyć na kilka minut na blacie kuchennym, aby robaczki sobie poszły. Nie płukać kwiatów. Kwiaty namoczyć w garnku w zimnej wodzie na kilka godzin, potem gotować przez około 20  min., pod koniec gotowania dodać przekrojoną na pół cytrynę. Wywar odstawić z kwiatostanami i cytryną na 24 godziny. Po tym czasie wyjąć i odłożyć cytryny a kwiaty przecedzić przez durszlak, potem jeszcze raz przez gęste sito. Do tak uzyskanego klarownego wywaru ( ma kolor butelkowy) wsypać cukier, dodać wyjęte wcześniej cytryny i gotować  2 godziny do uzyskania gęstego syropu. Skandyzowane tak cytryny wyjąć i odłożyć. Gorący miód z mniszka lekarskiego przelać do słoików. Zakręcić i przewrócić do góry dnem.


Cytrynę, która gotowała się w miodzie, kroję na dowolne kształtem i wielkością kawałki, wkładam do słoiczka i zalewam miodem z mniszka. Używam do ciast i do dekoracji deserów. Jest też bardzo smaczna jako słodka przekąska. 
Miód z mniszka lekarskiego dodaję do soków, napojów, do herbaty, do lodów i ciast. Świtnie smakuje jako przekąska z grzankami czy dodatek do naleśników. Miód z mniszka dodaję też do drinków i do sosów. Zrób miodek majowy a zastosowanie znajdziesz sama, zapewniam. 


niedziela, 13 maja 2012

Wegetariański kuskus z pistacjami

Rozwiązanie na upalne majowe dni - kiedy wstawienie mięsa do piekarnika lub ugotowanie zupy wiąże się z zamienieniem kuchni w łaźnię parową i koniecznie chcemy tego uniknąć. Kuskus z warzywami i orzechami to świetnie rozwiązanie - pożywny, pyszny, niecodzienny i zdrowy.

Składniki:
kuskus
papryka
cukinia
kukurydza z puszki
pietruszka
pistacje
sól, pieprz, oliwa z oliwek
ocet jabłkowy / cytryna

Kuskus (dowolna ilość, u mnie około 100 g) wsypujemy do miski lub garnka i zalewamy wrzątkiem na 2 cm powyżej poziomu kaszy. Solimy i przykrywamy folią przezroczystą.
Po 5 minutach odkrywamy, mocno mieszamy widelcem i gotowe.

W tym czasie kroimy drobno paprykę i cukinię. Wstawiamy je na 5 minut w parowarze, aż będą miękkie.

Do kuskusu dodajemy gotową paprykę, cukinię, kukurydzę i posiekaną pietruszkę. 

Pistacje obieramy z łupinek i oczyszczamy z "łusek" - lekko podpiekamy na patelni bez tłuszczu.

Do miski z kuskusem dodajemy sól, pieprz i cytrynę lub ocet jabłkowy do smaku - ma mieć dość wyrazisty smak, lecz uwaga - łatwo przesolić lub przesadzić z octem. Do całości dodajemy łyżkę oliwy z oliwek i mieszamy. Nakładamy do miseczek a na wierzch rozsypujemy pistacje. 
Smacznego :)