poniedziałek, 22 sierpnia 2011

Para rim para ram...

Gotowanie na parze stało się dla mnie niezastąpione. To chyba tak jak z koktajlami owocowymi, póki nie wiedziałam o ich istnieniu i nie robiłam ich prawie codziennie w domu, mogłam bez nich żyć, teraz - byłoby już trudno. Właściwie kiedyś gotowanie na parze kojarzyło mi się głównie z daniami bez smaku i aromatu, choć to być może był jakiś przesąd związany z ogólną tendencją: zdrowe rzadko znaczy smaczne.
Przyjemnie było na własnej skórze przekonać się o tym, jak jest naprawdę. Pytana co i rusz przez rodzinę o wymarzone gwiazdkowe prezenty, stwierdziłam zrezygnowana w grudniu: "może parowar?". W końcu nieraz czytałam o ich wielkich zaletach, a i lekarze i dietetycy zawsze zalecają dania gotowane na parze.
W moje ręce trafił świetny parowar, przyznaję, mikołaj się postarał :) Od tego czasu często gotuję na parze, a najprzyjemniejsze jest to, że można w parowarze zrobić cały obiad. Nie chcę teraz zabrzmieć, jakby ktoś opłacił mi tu ich reklamę, nie. Po prostu bez tego wiele się traci na co dzień. Na parze robię więc ryż (wspaniały, wystarczy maleńka szczypta soli, a ma wyjątkowy, mocno ryżowy aromat), ziemniaki (w skorupkach, smakują lepiej jak z ogniska), warzywa (o dziwo, marchewka może być jeszcze bardziej marchewkowa, a brokuł nierozgotowany), mięso i ryby.
Te dwa ostatnie punktu są "slightly tricky" - na pewno łatwo sprawić by mięso i ryby z pary miały mało smaku i aromatu. Żeby tak się nie stało, zawsze je marynuję, biorąc jedynie odrobinę oliwy, za to sporo ziół. Zresztą, zioła rozkładam też w parowarze na tacy do gotowania wraz z mięsem lub rybą. 
Ja sama mam boski parowar wiodącej firmy, z dwoma koszykami do gotowania, osobną tacą oraz pojemnikiem na ryż. Być może taki opis wystarczy, żebym nie musiała robić darmowej reklamy, a jeśli nie, to chętnie podam też firmę i model. Jego zaletą jest to, że smaki nie przechodzą z mięsa na warzywa i odwrotnie. Po prostu wszystko razem włączam (jednocześnie lub w odpowiedniej kolejności dokładam kolejne tace czy koszyki) i już! Potem za jakiś czas do kuchni przywołuje mnie dzwonek - gotowanie skończone :) Nie trzeba go pilnować, bo świetnie radzi sobie sam. Nie kipi, nie przypala się.
To zaleta parowarów nad garnkami do gotowania na parze - woda nie wyparuje do cna, więc nic się nie przypala. Jedyny minus to fakt, że tace, choć łatwo się myje, to zajmują sporo miejsca przy suszeniu. Ale to tylko chwilowe, potem przechowywanie nie jest wcale takie złe.
Garnki są też niezłe, przynajmniej jeśli chodzi o efekt końcowy, ale przyznam się, że nie sprawdzałam, czy mięso np. też byłoby z nich udane. Podświadomie wydaje mi się, że to nie najlepszy pomysł, w końcu wszystkie przyprawy i soki mogą wtedy spłynąć na sam dół, a na tacy do gotowania w parowarze zostaje wszystko przez cały czas gotowania.
Ale, jak zwykle, każdy wybiera to, co bardziej przypadło mu do gustu :)

2 komentarze:

  1. Też bym chciała miec taki garnek parowy, tymczasem zadawalam się rzeczonym garnkiem z dziurkami i potwierdzam, że jedzonko jest i smaczne i ładne.

    OdpowiedzUsuń
  2. trzeba się uśmiechnąć do mikołaja, to zwykle działa!

    OdpowiedzUsuń