Jeśli jest jedna rzecz, która nawet tu w Polsce przypomina mi smaki Włoch, to właśnie bazylia. Pyszności! Jemy ją pod różną postacią, bo zawsze jest świetnym dodatkiem, ale najlepiej realizuje się w postaci pesto. Oczywiście, bez problemu kupimy go w większości sklepów. Ale... czy nie kusiłoby was, żeby skosztować takiego prawdziwego, domowego pesto? Jamie Oliver twierdzi przynajmniej, że kto raz spróbuje domowego pesto, nigdy więcej nie kupi zielonego sklepowego słoiczka.
| Pesto basilico |
Klucz do dobrego pesto to świetne składniki. A więc doskonała bazylia przede wszystkim. Ta, z której zrobione zostało moje dzisiejsze pesto to pokłosie sadzonego samodzielnie krzaczka - najpierw koleżanka mamy przyniosła nam wielki, prześliczny wprost pęczek ogromnej bazylii. Liście o długości 10 cm!!! Aby z uciętych gałązek wyrósł piękny krzaczek wystarczy je ukorzenić. W tym celu obcinamy końcówki bazylii - gdy bazylia kwitnie w wazonie czy szklance na jej końcach tworzą się tworzą się tzw. stożki wzrostu. Obcinamy je, stopniowo obrywamy wszystkie listki, wykorzystując je w różnych daniach i pilnujemy by bazylia miała wodę. Po paru dniach pojawią się na jej koniuszkach korzonki. Wtedy wsadzamy ją do doniczki z ziemią - zwykłą najprostszą ziemią (np. z parku), a nie taką, którą kupujemy w sklepach ogrodniczych.
Do tego świetna oliwa, orzeszki pinii, parmezan i sól, a czasem, o ile chcemy zrobić pesto genovese - także kilka orzechów włoskich.
Składniki na prawdziwie włoskie pesto:
garść listków bazylii
30 g orzeszków pinii
2 małe ząbek czosnku
2 cm parmezanu (tnąc od dołu, pamiętajmy, że im wyżej tym szerszy!)
oliwa z oliwek (około 2 łyżek)
sól
Tradycyjna szkoła zaleca wrzucanie składników kolejno do moździerza. Ja mogę was zapewnić - pesto wykonane przy minimalnym wysiłku w blenderze, do którego wrzucimy wszystkie składniki naraz, zupełnie nie ustępuje temu, które wykonamy w moździerzu. Do dzieła więc!
Uwaga dla wrażliwych i drażliwych żołądków: to nie jest bezkarna przekąska. Ja, mimo nieodpartego apetytu na pesto zawsze liczę się z tym, że będę się po nim kiepsko czuła i raczej się w tym nie mylę. Ból brzucja gwarantowany. Czy chodzi tu o zawartość czosnku, czy o oliwę... tego nie wiem. Ale mimo wszystko domowe pesto to danie popisowe, którym można się pochwalić i bardzo, bardzo smaczne... Więc jednak się kuszę...
Ja mam tylko bazylię sklepowa,a ta nie jest tak aromatyczna i listki ma małe...Masz jednak rację Di co do pokusy. Wypróbowałam Twój przepis, ten z dodatkiem orzecha włoskiego. Ale dobre, mniammmm,
OdpowiedzUsuń