środa, 4 maja 2011

Jestem drażliwa. Poza drażliwą głową, drażliwym ego, najbardziej drażliwe mam przełyk, żołądek, brzuch, jelita. Zwłaszcza jelita. Wszystko przez tzw. IBS, czyli po polsku zespół jelita drażliwego. Choć jest nas nawet około 10% (a według odważnych szacunków nawet 20%) w społeczeństwie, nie mamy swojej strony z przepisami, swojej książki kucharskiej, a jedyne, czego możemy się trzymać, to metoda prób i błędów i rady różnych lekarzy, którzy doradzać nam będą już przez resztę życia...
Wiem, to nie dramat. Bardzo często sobie o tym przypominam. "Nic ci nie jest. Nie umierasz. Miliony ludzi mają gorzej, wystarczy pomyśleć o tych, którzy mają śmiertelne choroby, AIDS, raka... wymieniać można by bez końca". Mam też wszystkie kończyny, nie straciłam głosu ani wzroku, jednym słowem bajka. Ale czy to, że nie umieram sprawia, że żyję życiem usłanym różami? Ci z was, którzy też są "drażliwi", wiedzą, że przez to życie obraca się o 180%. A przynajmniej ta jego część, która łączy się z jedzeniem, piciem, stresem, czyli... zaraz... większa część naszego życia??
Nie użalając się, bo nie o to tu chodzi :) Pomyślałam, że skoro jest nas tak wielu, to przydałoby się miejsce, gdzie Ci, którzy już jakiś etap prób i błędów w kuchnii skutkujących męczącym bólem mają za sobą, mogliby podzielić się odkryciami tutaj. Skoro samych wegetarian jest na świecie w różnych państwach od 1 do 9 %, a oni doczekali się całej kolekcji książek kucharskich, to może i nam się coś należy? Nie chodzi tu o roszczeniowe podejście do życia i pretensje wobec rynku wydawniczego. Raczej o to, że chciałabym pokazać wam, jak ja sobie z tym radzę, mając nadzieję, że komuś przydadzą się przepisy na kolejną zupę-krem lub recenzja książki kucharskiej, w której znajduje się kilka przepisów "strawnych" dla drażliwych.

PS. Layout jeszcze nie gotowy :) Ale skoro jestem drażliwa, to póki co nie będę się tym stresować. Postaram się nadrobić to w najbliższych dniach!

6 komentarzy:

  1. muminchen:** gratuluje zalozenia bloga!! temat jest super!! na pewno Ci sie uda! Ja ci pomoge-ha! koch koch:*

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki:) Ale to koch od Koch - kucharz czy od koch-am:) wolę drugą wersję!

    OdpowiedzUsuń
  3. no no, ale pomijając całe kochanie (ważne!), gotowanie Lady Di w fantazyjny sposób łechce podniebienia, czekam więc na więcej, więcej do czytania i więcej praktyki (gdy tylko będzie mi dane wrócić na rodzime polskie ziemie;) ) aga

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajnie ze zlozylas bloga bo ja jestem w tych sprawach poczatkujaca i szczerze powiem ze nie wiem jak sie za brac za to wszystko. U mnie wykryl specjalista to tydzien temu a tak naprawde bo ryka sie z tym jakies 1,5 roku bo tu gdzie jestem sluzba zdrowia jest do d. Chociaz na specjaliste nie moge narzekac dostalam leki i to tak jak piszesz zycie musze wywrocic o 180 stopni i dieta a to mnie najbardziej prze raz. Monika

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam dokładnie to samo. Borykam się z ZJD już długo... Chyba jakieś 3 lata jak nie więcej... Ale nikt nie nazwał tego po imieniu. Wmawiano m, że jestem zdrowa (no chyba żarty!) Jestem wzdęta praktycznie przez 24h/7dni w tygodniu... Podejmowałam wiele prób ma lepsze samopoczucie, ale nigdy nikt mi nie powiedział co dokładnie mam robić, a czego nie... I tak tkwię w tym dalej... Liczę, że może z Tobą i Twoim blogiem coś uda mi się zdziałać...

    OdpowiedzUsuń
  6. Gratuluje pomysłu na bloga. Niby jesteśmy zdrowi, a jednak coś się dzieje, mamy kiepskie samopoczucie, ubrania się kurczą. Mój lekarz każe mi dietę stosować...tylko jaką.

    OdpowiedzUsuń