środa, 25 maja 2011

Dziwne losy... księżniczki Mii

To fakt, ostatnio trochę się zapuściłam - żadnych zdjęć, żadnych postów, prawie! żadnego gotowania. Jedynym moim osiągnięciem kulinarnym z ostatnich dni było ciasto kruche z rabarbarem i kruszonką, upieczone z serca dla mojego chłopaka, bo ja tak za wiele go zjeść nie mogę :) Ale to nie tak, że nie było mnie bez powodu, nie! Mam usprawiedliwienie.
Otóż moją uwagę w pełni zaprzątnęły losy księżniczki Mii (inni maniacy lub też maniaczki wiedzą, o którą chodzi), której losy dla mnie już się skończyły. Teraz pozostaje mi tylko wyobrażać sobie, co było dalej i ewentualnie zacząć czytać całą serię od początku, teraz po angielsku ;] Ale to może po małej przerwie. Jedyne usprawiedliwienie jest takie, że przynajmniej tam autorka też umieszcza bohatera chorującego na IBS. To co prawda przeokropny pies imieniem Rommel, ale chociaż cokolwiek!



Niedługo się poprawię z wpisami:)

1 komentarz: